Olga
Tokarczuk Księgi Jakubowe
Powieść,
książka, opowieść i chyba to ostatnie określenie jest najbardziej adekwatne.
Nie będę powtarzał, co się o niej pisze i mówi, bo to każdy może sobie
przeczytać. Tu chcę powiedzieć co sam o tym myślę.
Czytam
tę opowieść z zapartym tchem, po kilka godzin dziennie. Długo, bo czasem trzeba
się zastanowić, czasem zaglądam do wujka Google i sprawdzam pewne fakty, bo Olga
Tokarczuk pisała przez sześć lat, w parciu o fakty, to co można przeczytać w
kilka dni.
Lubię
ten typ narracji w trzeciej osobie, ale też i tej wtrąconej, innej narracji. Nie
będę tu wnikał w szczegóły, bo nie jestem teoretykiem literatury, ale wiem co lubię.
Losy
przedstawionych osób splatają się, pojawiają się nowe, nagle narracja wraca do
tych poznanych, czytelnik widzi świat oczami Jenty, kobiety, która niby umarła,
ale żyje i obserwuje świat z góry.
Cały
czas coś się dzieje i cały czas jest coś ciekawego. Trudno odłożyć książkę na
bok, bo treść wciąga i ciekawość każe znowu sięgać po książkę, co niekiedy bywa
w kolizji z domowymi obowiązkami.
Przeczytałem
już „Gra na wielu bębenkach” i nie bardzo mnie zachwyciła za to „Dom dzienny i
dom nocny” bardzo mi się podobał, tam znowu są historie różnych ludzi przedstawione
w ciekawy sposób i postacie wynikają z kolejnych opowiadań.
Czekają
na mnie już „Prowadź swój pług przez kości umarłych” i „Bieguni”. Tę ostatnią
powieść zacząłem już czytać i widzę, że jest bardzo ciekawa. Najpierw muszę
jednak skończyć „Księgi…”i do „Biegunów” już nie mogę się doczekać.
Zachęcam
nieprzekonanych do czytania książek Olgi Tokarczuk, bo po prostu warto, przekonanych
nie namawiam bo sami wiedzą co dobre.