AMD czyli zwyrodnienie plamki żółtej.
Sprawa jest raczej osobista, bo dotyczy mnie właśnie a dokładnie mojego wzroku, a raczej oczu i odnosi się do kulejącej jeszcze ciągle medycyny w wielu przypadkach, w tym okulistyki.
Otóż jakieś 9 lat temu zauważyłem, że linie, które powinny być proste są krzywe, pofalowane i takie jakieś dziwne. Nie bardzo się tym przejąłem, ale po roku, jako że nic lepiej nie było, a raczej gorzej, udałem się do okulisty. Po zbadaniu lekarka stwierdziła, że faktycznie coś jest na rzeczy, ale widać ówczesna medycyna nic na to poradzić nie umiała, więc dostałem receptę na witaminki i tyle.
Specyfik, jako że dość drogi brałem krótko bo i poprawy widać nie było.
Po kilku latach trafiłem znowu do okulisty, bo widzenie się pogorszyło. Pani doktor w ogóle chyba z czymś takim nie zetknęła, bo sprawę pozostawiła bez komentarza, zapisała witaminki i po wszystkim.
Byłem całą sytuacją dość zdegustowany, ale minęło znowu 2-3 lata, stan widzenia ulegał dalszemu pogorszeniu, więc poszedłem do kolejnego okulisty. Tym razem lekarz wiedział o co chodzi. Wytłumaczył mi dokładnie , że to tak jak bym wziął w rękę pęk zapałek i część z nich miałaby wypalone łepki, to tak wygląda moja plamka żółta w lewym oku. Dał do zrozumienia, że wiele to już się nie da zrobić, jedynie brać należy odpowiednie witaminy, aby ratować prawe oko.
Jakiś czas brałem, ale z braku jakiejkolwiek poprawy zaprzestałem.
Pod koniec ubiegłego roku stwierdziłem, że nie dość że lewym okiem widzę coraz gorzej, to prawe też już traci ostrość – linie zaczynają falować. Poszedłem do kolejnej okulistki z nadzieją na lepsze leczenie. Ta lekarka wiedział o co chodzi i po zbadaniu wysłała mnie do prywatnej przychodni, bo na NFZ za długo by trzeba czekać, na badania. Tam stwierdzono, że mam AMD, czyli zwyrodnienie plamki żółtej, zanik siatkówki itd. W lewym oku tak znaczny, być może w postaci mokrej, czyli tej gorszej, że raczej już nic się nie da zrobić, a prawe trzeba kontrolować,(jest w postaci suchej), ale co z nim dalej, nikt nie potrafił powiedzieć, rozkładano tylko ręce.
Tu muszę uzupełnić, że AMD występuje w postaci suchej, tej niby lepszej, choć do tej pory nie było żadnej metody jej leczenia, o czym piszę poniżej, oraz mokrej, wysiękowej, którą leczy się zastrzykami doocznymi w cenie od 850 – 3000 za jeden zastrzyk, trzeba co najmniej 3 i nie ma żadnej gwarancji, że pomoże.
Krótko po tym w jednym z czasopism przeczytałem artykuł o rewelacyjnej metodzie leczenia suchej postaci AMD za pomocą lasera 2RT, jedynego w Polsce, ale od 5 lat stosowanego już na świecie.
Nawiązałem kontakt z instytutem, który tym się zajmuje, przesłałem skany wyników badań i kazano mi przyjechać.
Pojechałem, przeprowadzono wszystkie stosowne badania i zakwalifikowano mnie do zabiegu w/w laserem. Wszystko byłoby super, ale (zawsze musi być jakieś „ale), poinformowano mnie też, że faktycznie mam zwyrodnienie plamki żółtej obu oczu, że w lewym zanik siatkówki jest tak duży, że właściwie to już nic nie pomoże, w prawym oku zanik jest trochę mniejszy, ale brak możliwości poprawy po laserze 2RT, istnieje jedynie szansa w 80% na zatrzymanie choroby. Tonący brzytwy się chwyta, a raczej portfela i na zabieg, po dyskusji z lekarzem prowadzącym, się zdecydowałem. Zabieg wykonano w tym samym dniu. Jest bezbolesny i o własnych siłach, posługują się własnym wzrokiem dotarłem do dworca PKP w Warszawie i wróciłem do domu. Po zabiegu, ze względu na zakrapianie oczu nie można prowadzić samochodu. Efektów zabiegu można się spodziewać najwcześniej po 4 miesiącach, mam nadzieję, że jakieś będą.
Co do portfela, to badania, opieka lekarska tylko w/ w Instytucie Oka oraz sam zabieg laserem kosztowały razem 3000.- dużo to, czy mało? Jeśli uratuje się wzrok choć jednego oka, to nie tak dużo, jeśli spojrzeć na to z poziomu portfela emeryta to sporo. Trzeba będzie próbować starać się o refundację z NFZ.
Gdyby ktoś miał pytania chętnie odpowiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz