Jest to kompleks budynków mieszczących ponad 400 kuracjuszy, składający się z trzech obiektów połączonych przejściami i jednego o nazwie Adriano oddzielnego,oddalonego o jakieś 100 metrów. Budynki dość nowoczesne, o zmodernizowanej fasadzie i otoczone zielenią.
Obiekt jest usytuowany na dość dużym, dobrze utrzymanym terenie. Wszędzie czysto i schludnie.
Wejście do głównego budynku dość efektowne i robiące wrażenie, gorzej zaś z powitaniem.
Ktoś wymyślił, ze przyjęcie, rejestracja i wydanie kluczy może rozpocząć się dopieroo 14-tej, bo tak rozpoczyna się doba w sanatorium.
W efekcie ludzie, którzy z różnych, nie zawsze od siebie zależnych, powodów przyjechali np. o 6, 8 rano musieli czekać do godz. 14-tej
Tak więc od godz. 13-tej przy recepcji był już niezły tłumek podenerwowanych ludzi. Na szczęście, rejestracje rozpoczęto trochę wcześniej i przebiegała sprawnie.
Zaopatrzeni w klucze kuracjusze udali się do pokojów w budynku głównym lub wspomnianym już Adrianie.
Pokoje były tam 1, 2 i 3 osobowe. Ciekawe jest to, że w pokoju 2-osobowym opłata wynosiła 460,- od osoby, a w trójce o połowę mniej, chociaż pokój był lepiej wyposażony, bo były podobno lodówki.
Jak wyglądała taka dwójka?
Ładnie umeblowana w typowo hotelowe meble.
Pokoje dwuosobowe były dwojakiego rodzaju: z oddzielnymi sapaniami lub łożem małżeńskim i nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to, że małżeństwo które chciało mieć oddzielne spanie nie miało żadnej na to szansy.
Łóżko małżeńskie wciśnięte było w kąt, tak, że jedna osoba miała dostęp z boku, druga zaś mogła albo gramolić się przez tą pierwszą, albo czołgać się na siedzeniu, lub brzuchu do tyłu. No nie jest to dobre rozwiązanie, a dla osób starszych wprost trudne.
W naszym pokoju już na „dzień dobry” pokazało się, że zepsute są drzwi od kabiny prysznicowej i cały dzień trzeba było czekać, pomimo kilku monitów, aby to naprawiono. Dziwne, że pokojowa tego nie widziała. Spore wrażenie zrobił na mnie niespotykany już nigdzie patent do papieru toaletowego w postaci kawałka drutu, oto on :
.
Pokoje były sprzątane dwa razy w tygodniu, a codziennie zabierane były śmieci. Panie pokojowe, bo tak je tam nazywano,mogłyby ubiegać się o rekord Guinnessa w szybkości wykonywania swych obowiązków. Coś jednak za coś, kurze niebyły w ogóle wycierane.
Fakt sprzątania można było wyczuć już zbliżając się do budynku, tak mocno pachniały środki do sprzątania, czyli chlor.
Podstawową częścią funkcjonowania sanatorium są oczywiście zabiegi.
Baza dość bogata. Był wiec bioptron, mata wibracyjna, diadynamik, kąpiele różne,inhalacje, ćwiczenia na przyrządach, choć sala fitness była dostępna dla wszystkich.Była też sucha sauna, laser, jonoforeza, kriosauna. Ta ostatnia to taka zamrażarka, w której przebywa się od 1-2 minuty w temperaturze od minus 138-146stopni, w suchej saunie natomiast dorośli przebywali 20 minut (dzieci 10) w temperaturze ok. 50-56 stopni. Pot lał się ciurkiem. Były jeszcze inne zabiegi,ale wszystkich nie pamiętam.
Ciekawostką była kuracja pitna. Polegała na piciu wody „Wielka Pieniawa”.
Wody bardzo zdrowej, ale wspomniana ciekawostka polegała na tym, że w karcie zabiegowej było zalecone picie 3xdziennieprzed posiłkami po 200 ml, czyli powinniśmy dostać po 8 półtoralitrowych butelek, a dostaliśmy po 4. Na delikatne pytania w tej materii udzielano wymijających odpowiedzi. Nie dociekłem w końcu, jak to z tą kuracja miało być.
Zabiegi były dobrze zorganizowane, a panie zabiegowe bardzo miłe i życzliwe, co warto podkreślić.
Aby kuracjusz miał siły biegać na zabiegi, musi być dobrze odżywiony. Tak też i było. Jedzenie było dobre, choć mało urozmaicone. Brakowało jakiś sałatek, surówek itp.
Stołówka duża, posiłki na dwie zmiany. Na pierwszej zmianie było ok. 100 dzieci z opiekunami, no i zwykle było głośno, bo to kilkoro płakało, to któreś waliło łychą w talerz, to znowu odbywały się biegi stołówkowe, no ale trudno, jacy rodzice, takie dzieci. Część kuracjuszy z różnych względów jadła razem z dziećmi .
Czasem trzeba było podziwiać matki, które były tam z dwójką małych dzieci i same sobie dobrze radziły. Opiekunami byli też ojcowie i dziadkowie.
Kuracjusz poza zabiegami, spaniem i jedzeniem musi sobie jakoś czas wolny zorganizować. Pomagać ma w tym osoba od spraw rekreacji. Był taki ktoś. Pominę, że informacje o zmianach imprez podawał tylko na jednej zmianie i ci z drugiej nic nie wiedzieli.
Różnych imprezek było trochę, np. wycieczka do jakiegoś sanktuarium, do Darłowa, Słupska,czy rejs stateczkiem po jeziorze. Nic szczególnego. Dla dzieci tych imprez było więcej, ale wszystkie oczywiście dodatkowo płatne. Były też zabawy, czy potańcówki. No, niektórzy mieli po nich kaca i moralnego też. Nie wiem jak tam się bawiono, bo nie byłem, nie znam więc szczegółów.
Mankamentem był brak Internetu w pokojach. Internet był tylko w okolicy recepcji i to nie zawsze. Mamy wszak XXI wiek i Internet jest już standardem w każdym szanującym się sanatorium czy hotelu.
We własnym zakresie kilkakrotnie odwiedziliśmy Darłowo i Darłówko, gdzie w kawiarni na plaży podają wspaniałą kawę mrożoną, zwiedziliśmy miejscowy kościół i Zamek Książąt Pomorskich. Ten ostatni nas nie zachwycił, jeśli chodzi o jego wyposażenie, taka zbieranina z całej okolicy.
Zajrzeliśmy też do Koszalina i zrobiliśmy sobie dłuższą wycieczkę do Kołobrzegu.
Poza tym spacery, spacery, spacery i oczywiście morze.
Plaża szeroka, piasek na niej bardzo sypki, co powodowało, ze trudno się chodziło.Podobnie było z linią wody, gdzie piasek był po prostu grząski. Schody na plażę i liczne kosze na śmieci były jedynymi śladami cywilizacji, i bardzo dobrze, bo taka plaża miała swój niezaprzeczalny urok.
Był też port, a raczej porcik rybacki na który składały się leżące na plaży dwa niewielkie kutry i cztery łodzie rybackie.
Sanatorium ludźmi stoi, ludźmi,którzy stanowią o tym, czy kuracjusze będą się dobrze czuli, czy wszystko sprawnie będzie przebiegać.
Jak już pisałem panie z bloku zabiegowego zasługują na ogromne uznanie za miły uśmiech, podejście, życzliwość.
Kelnerki dwoiły się i troiły aby wszyscy na czas wszystko dostali, ich uprzejmości też nic zarzucić nie można.
Pan od rekreacji był cięgle zabiegany, jakby nie wiadomo co organizował.
Lekarka,która się nami zajmowała była miła i życzliwa.
Najmniej uprzejme były dwie panie z recepcji: kierowniczka i blondynka z prosto ściętą grzywką.
Tu muszę wspomnieć o jeszcze jednej sprawie, mianowicie, na pierwszym spotkaniu dyrektor sanatorium zapowiedział między innymi, że samowolny wcześniejszy wyjazd do domu będzie karany w kwocie 50,- za dzień. Nic z tego nie rozumiem, owszem,jeśli ktoś po tygodniu chciałby zakończyć pobyt, to jasną jest sprawą, że to stracone miejsce, ale jeśli ktoś chce wyjechać z powodów rodzinnych dzień czy dwa wcześniej, to musi pisać pismo do dyrektora, tym bardziej, ze pobyt kończy się śniadaniem i dla tego śniadania trzeba noc jeszcze spędzić. Trzeba, albo można,jak kto woli. Niektórzy bez biurokracji żyć nie potrafią!
Jak już na wstępie zaznaczyłem,sanatorium znajduje się w Dąbkach. To mała wieś. Miejscowość jest położona bardzo atrakcyjne, bo między dużym jeziorem Bukowskim, do którego mieliśmy dosłownie kilkanaście kroków, a morzem do którego było kilkadziesiąt kroków.
Dąbki ciągną się wzdłuż głównej drogi przelotowej na trasie Koszalin-Darłowo. Wzdłuż tej drogi rozsiadły się przeróżne budy, namioty, kramy i kramiki z niebywałą wprost tandetą.
Były też puby i smażalnie ryb. Dwa punkty z goframi, dość wcześnie zamykane, w każdym razie ten przy tzw. rondku. Nie wszystko zresztą było jeszcze czynne. Niektóre z kawiarni były nawet ładne, ale tylko w dwóch można było wypić kawę mrożona, a to przecież nie takie trudne, za to nalanie piwa jest znacznie prostsze, prawda?
Jeżeli na głównej ulicy były w większości chodniki, to już na bocznych nie było, nie było niekiedy nawet utwardzonej nawierzchni, jak na przykład na ulicy Bursztynowej. Wiele miejsc zaniedbanych,zarośniętych zielskiem, ruiny po ośrodkach kolonijnych itp.
Przejście aleją nadmorska, tzn. wzdłuż pasa lasu i dalej koło kościoła do bramy głównej Argentytu,koło jeziora, zajmowało 20 minut. Dla urozmaicenia chodziliśmy raz w jedną stronę, raz w drugą.
Dla mnie, niech mi to miejscowi wybaczą, Dąbki to zapyziała dziura
Jest tam wszakże jedno wspaniałe miejsce. Jedyne takie w kraju, mianowicie połączenie kanałem jeziora z morzem. Sam kanał może jak to kanał, ale udając się kawałek w las, można dojść do ujścia tegoż kanału do morza. Wspaniałe, urokliwe miejsce.Można do kanału betonową drogą przez las dotrzeć pieszo w kilkadziesiąt minut lub rowerem w 15.
Naprawdę warto.
Podsumowując.
Z pobytu jesteśmy zadowoleni. Pogoda nam dopisała. Czas szybko minął. Szkoda tylko, ze jakoś atmosfera w Dąbkach nie jest taka sanatoryjna, uzdrowiskowa, taka jak na przykład w Kołobrzegu. Kto lubi takie klimaty, to miejsce stworzone dla niego.
Nie chciałbym tam drugi raz trafić. Ktoś, kto nie był nigdy w sanatorium może być zadowolony, ale jeśli ktoś zna inne sanatoria, to zachwycony nie będzie, choć powodów do narzekania specjalnie nie ma, ale to taka sanatoryjna druga liga.
Bolącym i bulwersującym tematem są opłaty :
– za parkowanie samochodu na terenie ośrodka za 3 tygodnie 170 zł
- opłata klimatyczna aż 8 zł / dzień zbierana przez gminę , która przy tej ilości wczasowiczów i kuracjuszy idzie w setki tysięcy zł. a skutków czy efektów tych środków nie widać. Dziurawe chodniki lub ich zupełny brak
Mino wszystko – polecam.
TOBI
Sanatorium zaskoczyło mnie pozytywnie jakością posiłków- jeśli ktoś nie oczekuje nadzwyczajnych frykasów, będzie bardzo zadowolony (zupy mleczne na śniadanie, gorące dania na kolacje, cytryna do herbaty, wybór chleba itd).
Miło, iż ktoś pomyślał nawet o torebkach foliowych, aby można było zabrać z sobą bułkę na drugie śniadanie.
Do wad zaliczę: kiepski telewizor w pokoju i ubogi wybór programów TV, ale nie to jest przecież najważniejsze w sanatorium. Największą wadą pobytu pozostaje ograniczony dostęp do internetu (tylko w pobliżu recepcji).
Co do czystości w pokojach nie mam specjalnych zastrzeżeń- sprzątanie odbywało się 3 razy w tyg. a śmieci z kosza usuwano codziennie. Dostępny był też odkurzacz (na korytarzu).
Zaletą Dąbek jest możliwość spacerowania: albo plażą, albo równoległą „promenadą” albo lasem w kierunku Dąbkowic (małe sprostowanie- do kanału Szczuczy idzie się ok. 45 min. a nie 30 min.)
To tyle, tak na gorąco.
Mam przyznane sanatorium kawał świata od domu i chce nie tylko się leczyć, ale być z ludźmi, poznawać ich kulturę, cieszyć się z tego jedynego na mój wiek okresu czasu. Szukałem miejscowości dla ludzi optymistycznych – nie jakiś zapyziałych, sfrustrowanych i wylegujących się w łóżkach. Mimo swoich dolegliwości nie zamierzam jeszcze umierać, a tym samym pokutować w zapadłej dziurze bo…” trzeba brać co dają!” Każdy ma prawo do sanatorium! Każdy płaci tymi samymi pieniędzmi lecz u nas w Polsce się utarło, że lepsi są znajomi, pociotki, pokolesie itp. A jak ktoś się upomni, to czapa – wszyscy na jednego! Tylko mnie nie ruszaj!!!! Mnie wolno kogoś … bodaj błotem!! Dziękuję autorowi długiego i poglądowego opisu miejscowości. Szukałem zdjęć z tej dziury ale teraz wiem dlaczego nie ma dobrej reklamy – bo nie ma co reklamować!
Co mnie tam jakieś stare małżeństwo, które przyjechało się wyspać na łożu! Może im już niedaleko na tym świecie a tam w spokoju mogą dobrze zjeść, wyspać się i modlić! Wszystko dla ludzi! Również kościół i kultura! Nie można jednak powiedzieć, ze to mała dziura i nie można wymagać cudów!! Porządek, czystość, ład, estetyka, wygoda- to są cuda???? Biedni Polscy Europejczycy! A może komformiści!!! To siedźcie tam w dziurze Dąbki i napiszcie chociaż prawdę!!!!!!!
Przeraża mnie moze czas oczekiwabia na klucz no i to że jeden klucz do pokoju trzyosobowego pokoju ???
Szkoda ze nie ma basenu no ale wiem że są karnety i można zakupic po `12 zł/h wsąsiednich sanatoriach prawdopodobnie 15 minut drogi
Jak będzie to napisze zapewne popoworcie a może w czasie pobytu
Chciałabym trafic na fajną wspóllokatorke z humorkiem – lubiąca spacerki jazdy rowerowe
To co działo sie w dniu przyjęcia przechodzi ludzkie pojecie.Czekanie za kluczem do godz.14 tej a potem bieganina do pokoju,na obiad, do lekarza,po karte zabiegowa itp.W tym samym dniu do godz 12 tej opuszczaja pokoje poprzedni kuracjusze.Panie w recepcji niezbyt uprzejme za wyjątkiem sympatycznego pana.Kuracjusz który chciał wyjechac wcześniej musiał zapłacić 50 zł.Jednak nie wszyscy płacili bo nie ma takiej podstawy więc trzeba sie kłócić i nie zapłacić.Baza zabiegowa dość dobra,obsługa też.Natomiast mieszkanie i posiłki razem z dziećmi to koszmar.Hałas,bieganie po korytarzach.Lubie dzieci ,ale tam to był horror,a przecież potrzeba nam spokoju i wypoczynku po zabiegach.Zaznaczam ze miałam komfort ponieważ mieszkałam w Adrianie i nie słyszałam bieganiny dzieci i krzyków. Miejscowość mała i spokojna,atrakcji niewiele. Blisko do jeziora i do morza. Zejścia nieciekawe…schody zasypane piaskiem.Mało ławek,a te które są wymagają odnowy.Lekarz N. mało sympatyczny,mruk, który wcale się nie odzywa…tak jakby tam był za kare.Pogoda zrekompensowała mój pobyt w Dąbkach.Wolę jednak Kołobrzeg lub Świnoujście.Dodam jeszcze tylko że jedzenie smaczne i pod dostatkiem.
Oczywiście są różne opinie o pobycie w tym ośrodku, ale jeżeli ktoś narzeka to zastanawiam się jak funkcjonuje na co dzień w domu.
A może ktoś w tym terminie też tam się wybiera…
Pozdrawiam i do zobaczenia w Dąbkach
Dowiedziałam się również, że będziemy ulokowani w budynku z łącznikiem do głównego – bez balkonu i bez windy, w pokojach jest wykładzina. Opłata klimatyczna wynosi 3,50 zł/os/dzień, pobierana jest kaucja(zwrotna) za ręczniki – 20zl za duży i 10 zl za mały, TV kosztuje 1 zl/dobę, płatny jest również parking przy ośrodku ale nie pytałam ile. Początek rezerwowania (przydzielania) pokoi w dzień przyjazdu od godz. 14:00, po zakwaterowaniu badania lekarskie i przydział zabiegów (do 21:00) – start od następnego dnia. Zapomniałam zapytać co z obiadem w dniu przyjazdu i kolacją… pewnie się nie należy…
Chciałam się dołączyć do dyskusji dotyczącej posiłków w dniu
przyjazdu. Ja byłam jako kuracjusz i nam posiłek w dniu przyjazdu
przysługiwał od obiadu i dalej kolacja.(mimo że zostaliśmy przyjęci dopiero o godz. 14.oo). Jeśli mogę to trochę podpowiem co zaobserwowałam jeśli chodzi o małych kuracjuszy a więc bardzo często są organizowane przez panią kaowczynią baliki dla maluchów dlatego należy zabrać stroje do przebrania maluchów bo Dąbki to mała miejscowość-wieś i większość sklepów jest przed sezonem zamknięta i trzeba na większe zakupy pojechać do Darłowa ( 10 km.).
Irenae.
Pozdrawiam. MagdaM
Pani Moniko, jeśli chodzi o jedzenie to jest dość smaczne (surówki, naleźniki, mięso drób, risotto, codziennie zupy, na śniadanie serek, dżem, wędlina, serdelki, zupy mleczne, do picia herbata , mleko, kakao pieczywo-kilka rodzai, bułki ) mi osobiście bardzo smakowało. Nie wiem jak w tym okresie wygląda gastronomia, bo ja byłam czer./lipiec to wszystko było otwarte. Ale myślę że piekarnie i spożywcze będą czynne, jest tam również market POLO. Może jakieś ulubione serki może Pani zabrać, lodówki też są. Natomiast jeśli chodzi o programy z bajkami to nie umiem odpowiedzieć bo nie zwróciłam uwagi.
Irenae.
Jadę w tym samym terminie do z dwójką chłopców 3 i 6 lat. To nasze pierwsze sanatorium. Może jakieś dobre rady rodziców z dziećmi ?
Pokój szumnie nazwany apartamentem, to 1 pomieszczenie z dwoma wąskimi tapczanikami a drugi z telewizorem to stara , brudna rozwalająca się kanapa. Wykładziny brudne, śmierdzące w ŁAZIENCE brak podstawowych środków higieny. Papier toaletowy najgorszy, lepszy był w pociągu. Do tego pokoju dostałam dwie panie / pokój przystosowany na dwie osoby/ i każda nas zapłaciła za telewizor 61 zł.ZABIEGI to solanka gdzie prim wodził chlor/5 otyłych osób w wannie mocno chlorowanej wodzie, 1 mały prysznic, zabieg 12m.2 zabieg- prądy-10m i 3 zabieg-magnetorik-10m i to wszystko. Pojechałam na 21 dni a dostałam 32m zabiegów dziennie. Brak podstawowej bazy zabiegowej, brak dla emerytów basenu w którym ćwiczenia dają dla nas bardzo dużo. Pokoje brudne i śmierdzące. OKNA NIE PAMIĘTAJĄ KIEDY BYŁY MYTE.Kto pozwala na wysyłanie ludzi do takie nie przystosowanego ośrodka. Dlaczego fundusz zdrowia płaci za brak fachowej opieki ze strony lekarzy/ leczenie ketonalem/.To nie jest ośrodek na21 dniowy turnus dla starych ludzi. Każdy z nas mieszkający w Adrianie wyjechał chory bez żadnej poprawy zdrowia. To jest smutne, że dla pieniędzy, ludzie zapominają, że starszy człowiek, który długo czeka na sanatorium,dostaje tylko namiastkę czegoś co nie powinno nazywać się sanatorium.Panie w recepcji bardzo nieprzyjemne, brak dostępu do pralki/1 na 500 ludzi/, ręczniki za kaucją 30 lub 40 zł.Czekamy na odzew i prosimy nie wysyłajcie ludzi bez sprawdzenia czy dane sanatorium spełnia wszelkie wymogi, to jest sprawa dla prokuratora, bo chodzi o duże pieniądze. Zawiedzione kuracjuszki /50 osób/
Jesli ktoś był w Dukacie lub jedzie do tego sanatorium od 05.09 2016
Proszę o kontakt na maila m.greczynka@gmail.com lub na telefon 505082110
Jadę jako opiekun w połowie listopada z dwójka mały chlopcow.
Prosze o informacje od osób które juz tam były co istotnego powinnam wiedzieć. O jakie zabiegi prosić syn jest przewlekłe chory choroba autoimmunologiczna czyli zależy mi na poprawieniu jego odporności.
Na co sie uczulić i co warto zabrać dla 3 lateka i pol roczniaka.
Czy na śniadania można zabierać np swoją wendline lepszej jakości czy domowy dżem?
D.